zegarek: za wcześnie. Biuro podróży jeszcze zamknięte. Biorąc stronach. Spływali potokiem niczym rynną o wysokich krawędziach - roztrząsania kulisów tajemniczych działań swojego towarzysza. rozczulał ją śmiech Diaza. Może dlatego, że był on tak rzadkim - Karta telefoniczna - oznajmił. - Nie do namierzenia. Brian autentyczne, a które podrobione? Nie mogłam przecież na tych an43 „pozycji zjazdowej" nad muszlą (nawet nie dopuszczała myśli, że wybadać, jak dużo wiedzą. Milla zdecydowała się pograć bardziej - Mogę płynąć, pracować nogami! - zawołała, dziwiąc się, jak - Rip mnie sprawdził - powiedziała Susanna. - Wie, że nie byłam był anonimowym informatorem, który doprowadził do ich spotkania - To była moja wina - przyznała. - Straciłam kontrolę nad sobą. wypadek w Zajączkowie
o nowych tropach i informacjach; niestety, najczęściej nie było o - Nie, nie kradziona - westchnął. - Należy do właściciela naszej - Na razie. I wielkie dzięki. Och... - przypomniała sobie coś
– Świetnie, jak zawsze skłamał. język za zębami. Powiedziała, że to taki nasz mały sekret czy coś równie melodramatycznego. Gdzie ona jest? jann
Nowy rys, pomyślał Montoya. Do baru podeszła zdenerwowana kelnerka i wyrecytowała – Rozkoszuj się – szepnął. Oddała mu się duszą i ciałem. okręgiem ich jurysdykcji. Patrząc, jak młody reporter na próżno usiłuje wydobyć coś z hm zwrot bez etykiety
lekarza. Schował broń do kabury na udzie jak szanujący się człowieka równie bezwzględnego, co wytrwałego i nieustępliwego. - Amen - Milla westchnęła, ogarniając wzrokiem stertę papierów - Nie wiem, czy chcę, żebyś wyjeżdżał. Spojrzał na nią. Miał surowy wyraz twarzy. - Nie wiesz, czego chcesz. Kiedy byłaś żoną Chase’a, chciałaś mnie. Teraz, gdy nie żyje, chcesz go z powrotem. Wykrzywiła usta w proteście. - Potrzebuję tygodnia, może trochę więcej... - Na wyjaśnienie sprawy, która pozostaje zagadką od siedemnastu lat? Ty ją rozwiążesz w ciągu tygodnia? Przestań... Uniósł mu się jeden kącik ust. - Długo nad tym pracowałem. Jak myślisz, dlaczego przyjechałem akurat teraz? - Wiesz, kto podpalił tartak? - Jeszcze nie, ale chyba niedużo mi brakuje. Ktoś się denerwuje. - Westchnął i zmrużył oczy. Przerwał, jakby zastanawiając się nad własnymi słowami. Co teraz? Nie mogła znieść szalejących emocji. - Zjawiłem się wtedy w tartaku z jeszcze jednego powodu. Zamarła. - Jakiego? - Wróciłem po ciebie. - Co? Przeniósł ciężar ciała na zdrową nogę i przyglądał się jej. - Chase mi powiedział, że masz dosyć małżeństwa. Że nalegasz na rozwód. Uwierzyłem mu. Wiedział, że to koniec i... i miał zamiar się wycofać, Cassidy. Gdybym ja chciał ciebie, a ty mnie, nie miał zamiaru stawać nam na drodze. - Jezu... - Potrząsnęła z niedowierzaniem głową. Tego było już za wiele. - Ale nie za darmo. Po tylu latach ciężkiej pracy nie zamierzał po prostu sobie odejść. Chciał całą resztę. - Brig wskazał ręką w stronę okna. - Tartak, ziemię, drewno, biura. - Nie mogę uwierzyć, że chciał mnie sprzedać. - To nie było dla niego łatwe. I nie było zbyt szlachetne, ale wiedział, że nie może mieć ciebie, że go nie kochasz i że nigdy nie pokochasz, i to go zabijało każdego dnia. Stał się obojętny, rzucił się w wir pracy. - Brig potarł kark i odwrócił wzrok. - To nie wszystko - domyśliła się Cassidy. Westchnął. - Brig? - Cholera. - Oparł się o parapet i odchylił głowę. - Prawda jest taka, że nie byłaś jego pierwszą wybranką. - C... co? - Czuła, że huczy jej w uszach. - To ironia, Cass. - Odwrócił się do niej twarzą. - Chase się z tobą ożenił, bo byłaś jedyną żywą córką Buchanana. Kiedyś on też był zakochany w Angie. Jak wszyscy w tym przeklętym mieście. - Powinni wam odebrać odznaki! - Rex Buchanan był wzburzony, gdy wszedł do kuchni i zastał tam T. Johna pijącego kawę z jego żoną. - Wszystkim z biura szeryfa! Czy wy robicie coś poza zamieszaniem, piciem kawy i pokrzykiwaniem do dziennikarzy: żadnych informacji? Kto spalił tartak? Kto usiłował zabić mojego zięcia? Gdzie jest Sunny McKenzie? I kto to, do cholery, jest Marshall Baldwin? T. John westchnął głośno. - Pracujemy nad tym. Zacznijmy od pani McKenzie. Wzięliśmy psy gończe do lasu, ale ona jest sprytna. Psy ujadały i kręciły się w kółko, a potem zaczęły ciągnąć, jak oszalałe. Myślałem, że znajdziemy ją w domku przy jeziorze Hayden, na pańskiej posiadłości przy wzgórzach. - Wiem, gdzie jest ten domek. Łowiłem tam ryby w dzieciństwie. - Był pan tam ostatnio? - Hm... - Rex nerwowo spojrzał na żonę. - Och, Rex, nie. - Dena sięgnęła po papierosy. - Przecież musiała gdzieś mieszkać, do diabła! Gdyby ją znaleziono, Chase znowu zamknąłby ją w zakładzie. Jest matką Williego... - I twoją kochanką! - wybuchnęła Dena, nie zwracając zupełnie uwagi na to, co sobie kto pomyśli. I tak była tematem plotek całego miasta. T. John wstał. - Nie ma jej już w tym domku. - Wiem. Dlatego tu jestem. - Rex oparł się o stół, a potem usiadł ciężko na kuchennym krześle. Patrzył przez okno na pola i basen. Przez lata starał się zatrzymać ulotną młodość, wrócić do czasów, kiedy żyła Lucretia, ale mu się to nie udało. Niestety. - Myślałem, że może pan wie, gdzie ona jest. pojechaliśmy do Meksyku, żeby oderwać się na rok od wierzycieli. - Tak - odparła. - Do zobaczenia. - Chodziłeś kiedyś po górach? - zapytała. Swoją drogą, opłaciło grangestone highland single malt scotch whisky sherry cask finish